Na śmierć kata
Staruszka..
Zwarła dłonie żałobnie pod szalem...
Anioł Pański zapytał:
- Czemuś smutna, choć dzwony biją na mszę?
- Bo mą duszę goryczą i żalem
napoiłam po brzeg i po kres.
Jak korale różańca...
Liczyłam te lata udręki i smutku...
Syna wyglądałam – wygnańca,
Co idea piękna go zwiodła.
Bo dość miał kłamstw i obcego kagańca,
Na banicję skazała go komuna podła.
Teraz Kata jego nadszedł kres
I chowają go przy dźwiękach dzwonów...
I Prezydent i Purpuraci też
Odprowadzają łotra do grobu.
Anioł Pański: To żart? Ta ziemia święta!
Nie godzi się, ta celebra przeklęta!
Staruszka...
Zwarła dłonie żałobnie pod szalem...
Dlatego'm smutna, choć oczy bez łez,
- Bo kat zazna spełnienia z fanfarami,
a mój syn zbłąkany po czasu kres.
RobertzJamajki&StanKubik